UPA-UCE Extremadura ostrzega przed „krytyczną sytuacją” owiec spowodowaną chorobą niebieskiego języka, będącą skutkiem „porzucenia” przez Rząd Regionalny.

Organizacja rolnicza UPA-UCE ostrzegła przed „krytyczną sytuacją”, w jakiej znajduje się sektor hodowli owiec, w związku z „niepokojącym i ciągłym spadkiem” liczby zwierząt gospodarskich i gospodarstw rolnych, spowodowanym chorobą języka niebieskiego i innymi „czynnikami strukturalnymi, ekonomicznymi i społecznymi”.
Należą do nich brak rentowności , wysokie koszty produkcji, brak zmiany pokoleniowej, a także brak siły roboczej i narzędzi strukturalnych, które pogłębiają „pogarszanie się” sytuacji gospodarstw rolnych, powiedział Antonio Prieto, sekretarz ds. hodowli zwierząt, na konferencji prasowej we wtorek.
Odnosząc się do choroby niebieskiego języka, przypomniał, że wystąpiła ona już w 2024 r. i że administracja „niczego się nie nauczyła albo bardzo dobrze to ukrywa”, ponieważ sytuacja zdrowotna spowodowana tą chorobą jest „katastrofalna”.
Zwraca on zatem uwagę, że w tym roku choroba występowała już w lipcu, podczas gdy w 2024 roku występowała od końca września do początku października do grudnia. Co więcej, w zeszłym roku zwierzęta nie były szczepione, ponieważ serotypy 3 i 8, które były nowe, były nieznane. Jednak w tym roku, pomimo dobrowolności szczepień, „zdecydowana większość jest zaszczepiona lub jest w trakcie szczepienia”, a „nawet pomimo tego” zapadalność w niektórych regionach, takich jak Castuera, Cabeza del Buey, Peñalsordo, Monterrubio, Herrera del Duque, Don Benito i Plasencia, jest „wyjątkowo wysoka” i ma „dramatyczne konsekwencje”.
Ponadto śmiertelność, poronienia, koszty i wydatki na insektycydy, repelenty i środki przeciwzapalne są „wysokie” i wynoszą od 6 do 8 euro na zwierzę .
Organizacja podkreśla, że „stracone zostaje nie tylko zwierzę, ale także wszelkie zyski”, a w zależności od liczby ofiar „zagrożone jest przetrwanie gospodarstwa”.
Prowadzi to do spadku produkcji mleka , która spadła o 8-10%, a w niektórych przypadkach nawet o 50%.
Prieto stwierdził, że zjadliwość tego serotypu jest „bardzo wysoka”, taka sama jak w ubiegłym roku, dlatego rolnicy „czują się porzuceni przez administrację i zdesperowani sytuacją, w jakiej się znajdują”.
W tej sytuacji UPA-UCE zastanawia się: „gdzie jest administracja?”, skoro nie znają faktycznej liczby zachorowań ani serotypu wirusa występującego na każdym obszarze, a „w zaszczepionych gospodarstwach śmiertelność jest dość wysoka”.
Hodowcy zwierząt gospodarskich, dodaje, nie wiedzą, czy rząd prowadzi „jakiekolwiek dochodzenie”, ani czy mają szczepionki dla całego stada. „Nie wiemy, czy wiele stad jest zaszczepionych, jakie serotypy są szczepione i jak długo utrzymuje się efekt szczepionki. Nie wiemy, czy zaprzeczanie wysokiej zapadalności to żart”.
Z tych wszystkich powodów UPA-UCE zwróciła się z prośbą o spotkanie z Minister Rolnictwa, Hodowli Zwierząt i Zrównoważonego Rozwoju, aby uzyskać informacje i „przede wszystkim rozwiązania tej chaotycznej sytuacji”, a także poprosić ją o „zajęcie się tym problemem, który wydaje się być jeszcze poważniejszy niż w ubiegłym roku”.
Ponadto domagają się zapewnienia „niezbędnych zasobów” w celu rozwiązania problemu „ruiny”, z którą „potencjalnie” mogą się zmierzyć niektóre gospodarstwa rolne, a także „przydzielenia budżetu nie tylko na pokrycie kosztów padłych zwierząt, ale także wydatków ponoszonych przez rolników”, a także umożliwienia pokrycia kosztów związanych ze zdrowiem zwierząt.
Wreszcie, apelują o wzmożone środki zapobiegawcze, nadzoru i kontroli , a także o zagwarantowanie dostaw szczepionek. Apelują do hodowców bydła o powiadamianie służb weterynaryjnych o padłych zwierzętach, poronieniach i innych okolicznościach, aby mogli uzyskać „prawdziwy obraz tej poważnej sytuacji” i upewnić się, że nie zostaną pominięci w ramach pomocy, której szukają.
eleconomista